Fenomen filmowy wraca do kin. Dlaczego uwielbiamy oglądać sagę "Szybcy i wściekli"?
Na początku "Szybcy i wściekli" wydawał się po prostu kolejnym filmem samochodowym, który miał udany start w kinach, ale przyjął się głównie w wąskim środowisku osób zainteresowanych kulturą tuningu. Wszystko zmieniło się w 2009 r., kiedy na ekranach kin debiutowała czwarta część pod tytułem "Szybko i wściekle", która w weekend otwarcia zarobiła prawie 30 mln dolarów więcej niż pierwsza odsłona z 2001 r. Co sprawia, że świat pokochał i nadal kocha "Szybkich i wściekłych"?
Z naturą nie wygrasz
Mówi się, że pierwszy wyścig samochodowy odbył się, kiedy tylko zbudowano drugi samochód. Przez dziesięciolecia motoryzacja przechodziła przez różne etapy i trendy. W latach 90. ubiegłego stulecia królowały tuning i wyścigi uliczne. W Stanach Zjednoczonych szczególnie upodobano sobie samochody japońskie, z których część, za sprawą stanowych przepisów, przypłynęła tam nielegalnie. Dzięki pierwszej odsłonie "Szybkich i wściekłych" moda na tuning rozlała się po całym świecie i każdy petrolhead marzył o ekstremalnie przerobionej Suprze IV generacji czy Nissanie Skyline GT-R34. Choć twórcy odeszli od tematu wyścigów ulicznych jako głównej scenerii dla opowiadanej historii, to w każdej części nadal możemy podziwiać szybkie, piękne i często egzotyczne samochody.
Źródło: materiały partnera
Uniwersalne wartości
Samochody nie są jedynym elementem, który nieodłącznie kojarzy nam się z filmem "Szybcy i wściekli". Kolejnym punktem układanki są bowiem uniwersalne wartości, które cenimy bez względu na to, czy kochamy ryk silników, czy nie. Mowa tu o rodzinie i lojalności. To właśnie na rodzinę i lojalnych przyjaciół możemy liczyć w najtrudniejszych chwilach i nie inaczej jest w "Szybkich i wściekłych". Niezależnie od tego, co się robi, kim się jest i w jakim punkcie życia się znajduje – dla wielu osób rodzina i lojalność stanowią życiowe fundamenty, i to spaja ze sobą nie tylko bohaterów filmu, ale również przyciąga widzów do kin. "Szybcy i wściekli" zmienili się w napakowane akcją kino dla całej rodziny.
Kulturowy miks
"Szybcy i wściekli" od samego początku stawiają na mieszankę gwiazd różnego pochodzenia. Dzięki temu niezależnie od przynależności kulturowej każdy może znaleźć w obsadzie kogoś, z kim będzie się identyfikował. Nie brakuje tu również silnych kobiet, które również potrafią się ścigać, dzięki czemu przed ekrany przyciągnięto również panie, i to nawet te, w których żyłach nie płynie benzyna. Do tego od trzeciej części "Szybcy i wściekli" opuścili Stany Zjednoczone i odwiedzili m.in. Japonię, Wielką Brytanię, Dubaj, Brazylię i inne zakątki globu. Dla wielu fanów serii z pewnością stała się ona inspiracją do odbycia fascynujących podróży.
Wybuchowa jazda
"Szybcy i wściekli" to również karkołomne popisy kaskaderskie, które głównie jedynie w fazie wykończeniowej są przyprawiane szczyptą efektów generowanych komputerowo. Z każdą kolejną częścią poczynania twórców są coraz śmielsze. Czy wiecie, że w siódmej części samochody naprawdę zostały zrzucone z pokładu wojskowego samolotu? Skok Lykanem HyperSport był filmowany z użyciem specjalnie zbudowanej wieży, która miała 12 m wysokości, a do jego kręcenia użyto prawdziwego samochodu, który ze względu na koszty został pozbawiony niektórych elementów. Z kolei do jednej ze scen w dziewiątej odsłonie, gdzie samochód przelatuje przez budynek i ląduje w ciężarówce, użyto przygotowywanej przez 8 miesięcy instalacji, podczas gdy całość trwa zaledwie 4 sekundy. Twórcy sagi doceniają miłość widzów i z każdym filmem podgrzewają atmosferę i wznoszą się na wyżyny kreatywności.
"Szybcy i wściekli" kontynuują swoją opowieść, dlatego już w maju do kin wjedzie najnowsza odsłona pod tytułem "Fast X", a w niej cała znana i uwielbiana przez widzów rodzina zostanie wystawiona na próbę. Zaserwuje ją Jason Momoa, który wcieli się w rolę głównego antagonisty. Czy Dom Torreto i spółka podołają kolejnej próbie? O tym przekonacie się już 19 maja, kiedy film pojawi się na ekranach polskich kin.